Picture
Po "wakacyjnej przerwie" jestem z powrotem z solidną dawką muzycznych wrażeń. Jako że ostatnio na blogu było dużo o albumach hip-hopowych, przez jakiś od teraz czas zajmiemy się trochę innymi, bardziej gitarowymi klimatami. W myśl powyższego dziś zapraszam do zapoznania się z drugim albumem grupy Kingdom of Sorrow, którą tworzą m.in. takie legendy amerykańskiej sceny hXc/metal, jak Jamey Jasta (Hatebreed) i Kirk Windstein (Crowbar).

Miłośnikom mocnego grania wymienione powyżej nazwiska powinny kojarzyć się z potężnym, ciężkim brzmieniem, a także bezkompromisowym przekazem. W ten sposób grał właśnie Hatebreed, którego Jamey Jasta był wokalistą (niebezpodstawnie fani nazywają jego muzykę "hatecore"); Crowbar natomiast był prekursorem odmiany muzyki metalowej o nazwie sludge metal (Windstein był założycielem tego zespołu, a także jego gitarzystą i wokalistą). Nie powinien w związku z powyższym dziwić fakt, że zespół założony przez liderów wspomnianych formacji będzie grał muzykę stanowiącą niejako połączenie hardcore punku i sludge metalu właśnie. Jak dla mnie - bardzo przyjemne połączenie.

"Behind the Blackest Tears" jest drugim i jak na razie ostatnim albumem grupy Kingdom of Sorrow. Ukazał się on w roku 2010 nakładem wytwórni Relapse. Poza Jastą i Windsteinem w jego nagrywaniu udział wzięli jako muzycy sesyjni również Charlie i Nick Bellmore'owie oraz Matthew Brunson. Brzmienie, jakie nam zaserwowali, to zbiór interesujących technicznie ciężkich riffów gitarowych autorstwa Kirka Windsteina z nihilistycznymi tekstami i wokalami Jameya Jasty. Materiał zarówno muzycznie, jak i merytorycznie dotyczy tematów związanych z kryzysem własnej osobowości, metafizyczną sferą szeroko pojętego cierpienia i nieodłącznym elementem ludzkiego życia, smutkiem. Klimat albumu jest wyjątkowo depresyjny i przesiąknięty agresją skupioną przeciwko własnej bezsilności.

Bardzo podoba mi się jednolita stylistyka albumu. Od początku do końca przez całe 40 minut trwania płyty otrzymujemy potężną dawkę mocnych wokali połączonych z wyjątkowo klimatycznym, ciężkim gitarowym graniem. Poziom agresji został ponadto idealnie zbalansowany, dlatego też wspomniane 40 minut nie wydaje się czasem ani zbyt krótkim, ani zbyt długim. Jedynym, do czego koneserzy metalu mogą się przyczepić, jest swoista monotonia albumu, niemniej jednak ja uważam, że taki był zamysł twórców, aby stworzyć spójny brzmieniowo i tematycznie materiał. Po raz kolejny zaznaczę, że nie postrzegam tego jako niedociągnięcia czy też wadę recenzowanego wydawnictwa.

Moim ulubionym numerem z płyty "Behind the Blackest Tears" jest utwór pt. "God's Law in the Devil's Land", w którym śpiewają obaj założyciele grupy. Można go posłuchać, odpalając filmik YT znajdujący się poniżej. Wspomniany kawałek to naprawdę świetna wizytówka grupy, dlatego zapraszam do jego przesłuchania, jak i przesłuchania całego albumu!


Link do albumu w mp3: http://dfiles.eu/files/nwznraaat [HQ ABR, 82,5 MB] - lepsza jakość; http://dfiles.eu/files/8ho08x3z2 - wersja z bonusowymi trackami.




Leave a Reply.